sobota, grudnia 04, 2010

Lato lato, lato czeka...

_______________________________________________

Wesołych Świąt!


___________________________________________________

No właśnie... czeka.


He, he... zgadnijcie jaka mamy pogodę w AustralIi? Zwykle już sama wiosna daje dobrze popalić, a tu przez 3 miesiące głównie lało...




W rzadkie słoneczne dni udało mi się opalić nos, a koty trochę się podgrzały.








20-25 stopni - zupełnie jak w polskie lato, a to przecież słoneczna Australia!...
Choć... właściwie wolę jak jest chłodno, bo upał ponad 40 stopni przytłacza tyłem... :) do fotela.
Można tylko siedzieć i oglądać telewizję... (na szczęście nie polskie lewopropagandowe teledzienniki...)
Wobec czego straszenie, że klimat się zmienia, dla Australii może być jednak korzystne.
Miejmy zatem nadzieję, ze tegoroczne lato nas nie udusi, ale prosimy Pana Boga o słoneczko!
Bo od wilgoci nawet cukierki się rozpuszczają, nie mówiąc, ze pranie schnie kilka dni, nie jak zwykle kilka godzin. No i cisnienie spada, a jeszcze trzeba działać...

W niedzielę 5 grudnia wielki polski festyn - Polskie Boże Narodzenie, w samym sercu Sydney, na Darling Habour, miejmy nadzieje, że nie będzie lało...
Idę z kamera, jeśli się nie będe lenić, wrzucę potem filmiki z festynu na You Tube i zrobię prawdopodobnie kilkaset fotografii, które znajdą się na fotogaleriach.

Narazie zdjęcia z mojego ogródeczka: kilka chwil słonecznych i to co najczęściej - deszcz...
Zauważcie jaki to śmieszny ogród - wszystkie rośliny uciekły w górę, do słońca...
I co za mieszanka: sosna, palma, eukaliptus, wisteria co nie kwitnie, za to ma niesamowicie gęste liście, i jakieś drzewko owocowe, nie wiem co za jakieś, bo ktoś je wyrzucił. Chorowało, ja je uratowałam i rośnie, ma piękne liście... I powinno mieć jakieś żółte owocki, choć moje jeszcze nie miało.





Za to żadne kwiaty kwitnące nie istnieją dłużej jak kilka tygodni. Podobnie jest z trawą, którą wciąż na nowo sieję... i nic! Podlewam, karmię i nie pomaga. Ziemia nie ta. Kiedyś w tym miejscu był ocean. Mieszkam na depresji, pod poziomem morza. Na szczęście od oceanu dzielą nas wyżyny, nawet kliffy.

Na skwerze niedaleko mnie wyrosły niesamowite kwiaty, nigdy takich nie widziałam. Mają okolo 3 metrów wysokości, właściwie tworzą zagajniki... Kwitły całą wiosnę, bardzo gęsto, na fioletowo-niebiesko, jeszcze wciąż kwitną, choć mniej... Pachną słodko i pełno w nich pszczół. Ktoś zna ich nazwę?




Ps. Czy ktoś wie, co mam zrobić z trawą w moim ogródeczku, żeby rosła? Ostatnio przekopałam, dałam nawóz, zasiałam. Ślicznie wyrosła na ...miesiąc i zwyczajnie zanika!
Ps. 2 - mam nowy aparat: panasonic Lumix TZ10, zdjęcia są o niebo lepsze technicznie...
________________________________________________